Opis wyprawy i kilka przydatnych uwag dla zainteresowanych
Mequinenza
to miejscowość położona nad rzeką Ebro w pobliżu miasta Lleida, które leży na trasie pomiędzy Barceloną, a Saragossą. Dawno temu władze hiszpańskie podjęły decyzję o budowie zapór na rzece Ebro pomiędzy miejscowością Mequinenza i Flix. Wysiedlono wielu mieszkańców doliny i spiętrzono wody rzeki zalewając wiele domów, nawet duży kościół tworząc gigantyczny obszar rzeki pomiędzy tamami.

W 1964 roku teren ten wydzierżawiono Niemcom, którzy przeprowadzili pierwsze zarybienia sumem. Z biegiem czasu miejsce to stało się światową Mekką łowców tych olbrzymów - a jest ich tam wiele, co jeden to większy. Dowodem na to może być wielka tablica rekordów i zdjęcia, które znajdziecie w Obozie Wedkarskim w pobliżu Mequinenzy. Robi wrażenie - uwierzcie, a jak działa na wyobrażnię. Jeżeli jesteście ciekawi, co nas tam spotkało przeczytajcie opis naszej wyprawy, ale najpierw kilka słów wprowadzenia.
głównym celem wypraw na sumy jest zalew CASPE
Poniżej przedstawiam zestaw niezbędny do udanych łowów na hiszpańskie sumy i nie tylko.
Wędzisko:
Długość 2,70-3,00m, ciężar wyrzutu do 450g z b. solidnymi przelotkami odpornymi na grubą plecionkę. Osobiście kupiłem Byrona i zaraz po zakupie wymieniłem ostatnią przelotkę na b. wysokiej jakości i przystosowaną do połowów naprawdę dużych okazów.
Kołowrotek:
Stała szpula, solidny, najlepiej jakiś z modeli morskich z dużą pojemnością szpuli. Ale z perspektywy czasu jestem przekonany, że markowy mutiplikator byłby świetny. Wielki Shimano nie zawiódł mnie.
Plecionki:
O żyłce zapomijcie - bez szans. Plecionka o wytrzymałości 50-60 kg jako linka główna, plecionka przyponowa o średnicy 1,5-2mm - inaczej sum przetrze przypon. Wszystkiego po 2-3 komplety
Spławik:
Jak największy - nawet 150g
Kotwice, haki:
Kotwice 1/0 - po 50 szt. na jednego wędkującego na tydzień, opcjonalnie haki - rozmiar jak na słonia, tylko Gamakatsu, VMC, Mustad
Boje:
Do kupienia w sklepach żeglarskich - ważne, aby miały 2 otwory, uchwyty na szekle -
Linka:
Ok. 20m na jeden zestaw, średnica zapewniająca wyciągnięcie z głębokości 10m kamienia o wadze ok.5-10kg, koniecznie b. sprężysta rozciągająca się, bo zmienia się poziom wody, gdy otwierane są tamy - do kupienia w sklepach żeglarskich.
Żyłka zrywka:
Średnica ok. 0,20
Uchwyty do wędek:
Rzecz niezbędna, kątownik 30mm, zaostrzony szlifierką na końcu, aby łatwiej było wbijać w twardą ziemię, do tego 0,5m rury z PCV o średnicy 50mm, rurę łączymy z kątownikiem po wbiciu w ziemię kątownika za pomocą grubej taśmy - zróbcie to solidnie, bo będzie bieda.
Lina:
Solidna, do przywiązania wędki do najbliższego drzewa - dużego drzewa - nie zapominajcie o tym nawet przy połowie karpi, o ile nie macie karpiowego kołowrotka z wolnym biegiem szpuli.
Poniżej szkic zestawu:
Istotą zestawu jest ta rozciągliwa linka pomiędzy boją, a kamieniem spełniającym rolę kotwicy ponieważ podczas wielogodzinnej zasiadki na suma poziom lustra wody może sie zmieniać nawet o 2m - otwierają, zamykają tamy. Zestaw wywozimy łodzią 20-50m od brzegu poza pas podwodnych drzew-nie widać ich, , najlepiej zaraz za nimi, ale to grozi utratą zdobyczy. Umieszczamy wędzisko w przygotowanym wcześniej uchwycie, przywiązujemy do drzewa i zajmujemy się poławianiem kolejnego żywca lub odpoczywamy i zbieramy siły do starcia z królem Rio Ebro, z sumem.
W momencie, gdy jest branie żyłka zrywka utrzymująca do tej pory żywca w promieniu 5m od boji pęka, spławik idzie pod wodę, jak torpeda, kołowrotek zaczyna wyć i wtedy zaczyna się zabawa, albo horror - jak kto woli. Nie zacinamy suma z brzegu-pamiętajmy o zatopionych drzewach, tylko wskakujemy do łodzi, obowiązkowo we dwóch i na silniku płyniemy w kierunku środka rzeki. Tam dopiero zacinamy i staramy się utrzymać suma z dala od brzegu, za głęboko też nie dajmy mu zejść, bo zaszyje się w jakimś zatopionym tutaj dawno temu domostwie - ciekawe zresztą, czy one tam śpią w łóżkach.
Zapytacie jak to zrobić, jak nie dać mu uciec - tego juz Wam nie powiem i tak dowiedzieliscie dużo. Generalnie wiele zależy od łutu szczęścia. Módlcie się zatem, aby ten który połakomił się na Waszego żywca nie był za duży - taki do 70-80kg najwyżej. Zapewiam, że już 40-50kg tamtejszy sum będzie ciągnął Waszą łódkę, jak lokomotywa - są naprawdę bardzo silne. Bądźcie bardzo ostrożni i nie pijcie za dużo napojów wyskokowych w trakcie wędkowania, bo może być tragedia. Osobiście widziałem łodzie, które były przewracane przez okazy o wadze ponad 100kg. Na Rio Ebro nie ma żartów, a prąd wody bywa silny - zapewniam.
Zastanawiacie się pewnie skąd wziąć łódź z silnikiem w srodku Hiszpanii. Nad opisywanym akwenem są dwa Ośrodki, Obozy wędkarskie gdzie można wypożyczyć łódź, jeżeli ktoś chce to i echosondę. Łodzie są solidne, stalowe i z silnikami co najmniej 15KM, ale wąskie - dlatego łatwo o wywrotkę podczas walki z olbrzymem. Można mieszkać w tych ośrodkach lub wynająć tylko łodź, a mieszkać w namiocie gdzieś na brzegu - polecam to rozwiązanie tym, którzy lubią nocne zasiadki i prawdziwy smak przygody - niezapomniane przeżycia. W nocy pamiętajcie, aby Wasza boja była oświetlona, bo są tacy którzy nocą pływają.
Warto zarezerwować miejsce, łódź o wiele wcześniej ponieważ zjeżdżają się tam wędkarze z całego świata. Jeżeli zdecydujecie się na namiot, to pamiętajcie aby rozbić go odpowiednio wysoko w stosunku do lustra wody, bo przeżyjecie potop - pamietajcie o otwieranych i zamykanych zaporach, które tworzą akwen długi na ok. 40-50km. Rzeka wije się pomiedzy malowniczymi górami. Planując dzienną wyprawę - nocnej nie polecam, chyba że zasiadka z brzegu, pamiętajcie o zapasie paliwa - ciężko się dyma na wiosłach np. 15km pod prąd
Brzegi w większości są skaliste, bardzo wysokie, niedostępne - po prostu góry. Ale na pewno znajdziecie dogodne miejsce do wędkowania z brzegu - słowo. Płynąc rzeką będziecie oglądać zabytkowe zamki i kościoły na szczytach. Nie zapomnijcie dopłynąć do ledwie wystającej wieży zatopionego kościoła - dobra sumowa miejscówka dla tych, którzy wolą wędkować z łodzi, a nie z brzegu.
Innym stosowanym tam sposobem polowania na sumy jest swobodny dryf łodzią z prądem rzeki, oczywiście nie wtedy, gdy otwierają zapory... i trzymanie cały czas, powtarzam cały czas wędki w rękach. Nie przywiązujcie wędki do łódki - widziałem już takich specjalistów, przymusowa kąpiel i utrata sprzętu to najmniejsza kara za głupotę. I to nie rzeka ich przewróciła, to te Diabły które tam pływają. Podczas dryfu pracujcie kwokiem - to takie drewniane do wabienia sumów.
Zdecydowanie najlepszą przynętą na sumy z Rio Ebro są tamtejsze okoniopstrągi. Gdzie ich szukać zapewne zapytacie. To fakt, że wszyscy tam chcą je pozyskać. Na pewno znajdziecie miejsca przy brzegu, takie malutkie ciche, skaliste zatoczki. To właśnie tam przy samym brzegu, przy skałach znajdziecie je. Tylko nie zniechęcajcie się, gdy zobaczycie kożuch, czasami śmieci na wodzie obok skał - one tam są. Rzucajcie w kierunku brzegu, skał osłoniętych od prądu wody. Koniecznie spinning super delikatny, nawet 2-10g - inaczej nie wyczujecie brania. I motoroil prowadzony w połowie wody delikatnymi skokami. Świetnie sprawdzają się imitacje raczków, żab itd. w ciemnych kolorach, nawet fiolet - zwłaszcza Berkley i BlueFox.
Jeżeli nie uda się pozyskać okoniopstrąga, to nie tragedia - zacznijcie szukać małych karpi. Oby Wam sie powiodło, bo nam wydawało się, że tam chyba tylko wielkie pływają - i tak na żywca stawialiśmy karpia 2kg - skutecznie!!!, ale to może był przypadek i fart. W ostateczności postawcie na nieznane tamtejszym sumom rosówki - bywa, że atakują i jest zabawa...
Jeszcze inny sposób wędkowania na Rio Ebro to tzw. housebouty - duże łodzie, gdzie można mieszkać i wędkować z nich kotwicząc do specjalnie przygotowanych dla nich wielu miejscówek, z wielkimi bojami, które rozmieszczone są wzdłuż brzegów akwenu. To bardzo droga przyjemność - nas nie było na to stać. Housebouty można wynająć na miejscu, ale uważajcie na portfel. Te łodzie też należy rezerwować z dużym wyprzedzeniem.
Jeśli chodzi o wyżywienie, to wszystko zależy od tego, jaki sposób spędzania czasu nad Rio Ebro wybierzecie. Jeżeli w Ośrodku, Obozie Wędkarskim to serwują tam posiłki, suchy prowiant na wyprawy i jeszcze kilka innych rzeczy - Hiszpania to rozrywkowy kraj. W jednym z dwóch możliwych miejsc zakwaterowania jest ciekawy obyczaj. Dają Ci wszystko na kreskę, po prostu w tawernie bierzesz co chcesz, jesz co chcesz, pijesz co chcesz, a młode, piękne dziewczyny - tak apropos Chorwatki, Czeszki itd. wpisują wszystko do zeszytu. Płacisz, gdy wyjeżdżasz. Uważajacie, bo łatwo się bierze ale na końcu serce boli, gdy płacicie - takie jest życie...
Jeżeli namiot, to czeka Was spartański żywot - brak lodówki przy tamtejszych temperaturach to niezła bajka. Zakupy robicie w Mequinenzie, pływacie tam po żywność, wodę i... po to czego potrzebujecie - musicie mieć łodź z silnikiem, inaczej nie da rady. Łodź tak, jak pisałem wcześniej wypożyczacie w Ośrodkach.
Nie wiem, który sposób na suma wybierzecie. Czy namiot, czy Ośrodek Wędkarski, czy milionerski, ale najbardziej komfortowy i skuteczny Houseboat. Ja wybrałem Ośrodek, Obóz Wedkarski - było świetnie, bardzo, bardzo wesoło i dało się przeżyć. Dodam tylko, że z dwóch miejsc możliwego zakwaterowania jedno jest bardzo drogie, ale tam jest wszystko, pełen komfort i klimatyzacja. Drugi, to nieco spartański, ale o wiele tańszy Ośrodek - tam byłem.
Jako ciekawostkę dodam tylko, że stałym bywalcem skromnego Ośrodka, w którym byłem jest Jose Carreras - tak, ten tenor, wielki i znany artysta opery. Dlaczego wędkuje tam, a nie w pobliżu super Campu 40km dalej - nie wiem. Wiem tylko tyle, że dane mi było wędkować na łowisku Jose Carrerasa na Rio Ebro, specjalnie zanęconym przez własciciela Campu. Pozwolono mi na to tylko dlatego, że Carreras odwołał przyjazd, a własciciel chyba mnie polubił. Cooo taaam sięęęe dziaaaało, tego nie sposób opisać... Więcej w opisie dzień po dniu, poniżej.
Dodatkowo musicie zabrać:
Wędziska karpiowe:
Łowimy na żywca, najlepszy będzie tamtejszy okoniopstrąg, ale b. trudno go złowić - to przysmak tamtejszych sumów, żywcowe karpie - takie do 1,0kg - też trudno je złowić, ciągle przyczepiają się karpie 4-10kg, bywa że o wieeeeele większe i walczą straszliwie.
Kołowrotek z wolnym biegiem szpuli:
Inaczej zostaje opisany wyżej sposób z liną i drzewem.
Wędziska spinnigowe:
Pierwsze na sandacze, jest ich tam wiele i duże, albo bardzo duże - to dodatkowa atrakcja Rio Ebro, drugie b. delikatne 2-10g na okoniopstrągi.
Przynęty spinnigowe:
Dużo, bo prawie wszędzie przy brzegu zatopione są wielkie drzewa, chociaż ich nie widać - a sandacze w nich siedzą, albo w ich pobliżu, najlepiej wziąć tonę gumek.
Rosówki:
Nawet 1000 szt.- przydadzą się - zakładacie po kilkanaście, gdy żywiec zawiedzie, albo gdy po prostu nie będziecie potrafili go pozyskać, bo wszystko co złowicie będzie za duże, za wielkie na żywca - ciekawy problem, prawda. W ośrodkach są specjalne chłodnie m. in. na przynęty, ale o tym dowiedzieliśmy po tygodniu pobytu.
Młot:
Taki ok. 3-5kg, do wbijania podpórek w ziemię - wbijacie na głębokość ok. 80cm - nie myślcie, że znaleziony kamień wystarczy.
Karma dla psów:
Model z otworem w środku, nie pamiętam nazwy, takie kółka - dziwne, ale tamtejsze karpie to jedzą i to tajemna broń miejscowych do poławiana żywcowych karpi - kukurydza i kulki też się przydadzą.
Kwok:
Czyli drewniane narzędzie do wabienia sumów.
I jeszcze jedno - bądzcie czujni, tamtejsza policja i strażnicy są bezwzględni. Obowiazkowo wykupcie licencję, gdy ja tam byłem sprzedawali tylko całoroczne-co kraj, to obyczaj. Brak licencji grozi bardzo, bardzo, bardzo wysoką karą pieniężną, konfiskatą całego sprzętu, a czasami nawet kilkudniowym pobytem w więzieniu - tak, jak przydarzyło się grupie Anglików. Anglicy co prawda mieli ważne licencje, ale zostali ukarani za zaśmiecanie. Dlatego jeżeli przybijecie gdzieś do brzegu i zauważycie tam śmieci, to przed rozpoczęciem wędkowania posprzątajcie dokładnie cały okoliczny teren-przydadzą się duże worki na śmieci. Jeżeli tego nie zrobicie, to policjanci lub strażnicy, którzy Was mogą skontrolować o każdej porze dnia i nocy uznają, że to Wasze śmieci i... dalszy ciąg przygód przedstawiłem wyżej.
.